Kliniczne doświadczenie naukowe musi się liczyć z wykazanym wyżej doniosłym wpływem czynnika sugestywnego, który w niwecz obraca marzenia eksperymentatorów oparcia się na ścisłych wynikach liczbowych. Aby w badaniach farmakologiczno-klinicznych wyłączyć czynnik sugestii, starano się niejednokrotnie eksperyment tak postawić, aby nie tylko chorzy nie wiedzieli, czy zażywają prawdziwe leki, czy placebo, ale aby również personel lekarsko-pielęgniarski, stykający się bezpośrednio z chorymi, był pod tym samym względem pozostawiony w niewiedzy. Nazwano to podwójnie ślepą techniką (Martini, 1953). Tylko kierujący eksperymentem badacz ma dokładne informacje na temat rozdawanych chorym leków. Z eksperymentów tego typu wynika ponad wszelką wątpliwość, że stykający się z chorym lekarz, jeśli wie, które tabletki są prawdziwe, a które placebo, wypromieniowuje z siebie w jakiś nieuchwytny sposób sugestię dodatnią lub ujemną. Technika podwójnie ślepa niewątpliwie daje znacznie ściślejsze wyniki niż technika pojedynczo ślepa. Z wszystkich tego rodzaju doświadczeń wynika jednak, że efekty lecznicze osiągane za pomocą zwykłych leków, zaczerpniętych z farmakopei, urzędowych lekospisów i z reklam firm farmaceutycznych, są obiektywnie biorąc zawsze problematyczne. Nie przesadzę, jeżeli powiem, że 80% naszej farmakologii to ? placebo. Bardzo łatwo stwierdzić, że tabletki placebo wywołują nie tylko takie same efekty korzystne co do samopoczucia i co do działania psychosomatycznego, ale że wywołują również takie same działania uboczne, stwierdzalne ścisłymi badaniami pracownianymi. Kto na takie fakty zamyka oczy twierdząc, że nie wierzy w duchy, ten właśnie błądzi w ciemnościach i pada ofiarą czarów i magii, chociaż o tym nie wie. Sugestia nie leży bowiem w sferze duchów. Jest ona częścią rzeczywistości, z którą się codziennie styka klinicysta, czy chce, czy nie chce. Ta część rzeczywistości klinicznej nie chce się jednak poddać dogmatom jatromechanistów.
Jeżeli objawy nerwicowe, ?czyste” czy nawarstwione, ustępują tak łatwo pod wpływem sugestii, to czym są one w istocie rzeczy? Łatwo jatromechaniście powiedzieć, że choremu nic nie jest. My jednak znamy tych chorych, obcujemy z nimi blisko i wiemy, że nie udają w przypadkach hipochondrycznych dolegliwości. Ludzie ci naprawdę czują się chorzy, cierpią, martwią się i wydają swoje zarobki ? kosztem ważnych wydatków ? na lekarzy, znachorów, leki, uzdrowiska itd. Częstość tych przypadków jest ogromna. Powyżej wspomniałem o częstości przypadków nerwic na oddziałach internistycznych. Jeszcze większa liczba chorych z nerwicami oblega gabinety lecznictwa otwartego, wolno praktykujących lekarzy i znachorów. Prawda, że z tej liczby trzeba odliczyć roszczeniowców, wydrwigroszów, próżniaków polujących na zwolnienia chorobowe i wczasy. Mimo wszystko pozostaje jeszcze olbrzymia, nieprzeliczona liczba ludzi uważających się za chorych, chociaż chorzy somatycznie nie są. Jatrogenia wyjaśnia tylko część tych przypadków. Ostatecznie urazy jatrogenne wszystkich spotkać mogą, jednakże zdrowi albo nie szukają zetknięcia ze źródłami jatrogenii, albo są odporni na płynące z tych źródeł urazy. Musi więc być jakaś dyspozycja w ludziach, która skłania ich do przywiązywania nadmiernej wagi do przypadkowych, nieistotnych i przemijających dolegliwości i do snucia dookoła tych dolegliwości wyobrażeń chorobowych. Muszą
już z góry u niektórych ludzi istnieć warunki do popadania w stany lękowej samoobserwacji. Źródeł takich skłonności szukać trzeba w błędach wychowawczych najwcześniejszych lat dziecięcych. Kiedy w odległej przyszłości zasady rozsądnej psychohigieny staną się dobrem powszechnym i będą owocowały, zaniknie plaga nerwic, która w tej chwili obok toksykomanii i przestępczości stanowi jedną z najdotkliwszych klęsk społecznych na całym świecie. Aby tę klęskę opanować, trzeba poznać i docenić wszystkie przyczyny reakcji nerwicowych współczesnego człowieka.